Type and press Enter.

Poradnik hardcorowca

Welcome to the real world

Ta sekcja jest przeznaczona dla tych, którzy podróżują trochę „ostrzej”, niż tylko typowymi backpackerskimi trasami naziemnymi. Przyda się raczej w krajach mało popularnych, nieco niebezpiecznych oraz tym, którzy albo jeżdżą naprawdę ultratanio albo w ogóle bez pieniędzy, a do tego mają sporo odwagi. Dla takich „podróżników-backpackerów”.

»» Te tereny, których nikt nie poleci początkującym backpackerom, dla Ciebie powinny być interesujące. Będzie mniej turystów (albo nie będzie ich w ogóle), będą niskie ceny i sporo przygód. Przyglądaj się też miejscom, które wydają się niebezpieczne, zwłaszcza w telewizji i „powszechnej opinii”. Nie mówię, że tak naprawdę są bezpieczne. Mówię, że musisz się dobrze zorientować, czy ta powszechna opinia nie jest przypadkiem nieuzasadniona. Miejsca, w których „niedawno” (czyli np. rok temu) działo się coś gwałtownego, też wbrew pozorom są często bardzo bezpieczne. Poczytaj o tym więcej w tym wpisie.

»» Przed wyjazdem umów się z kimś w domu, żeby miał telefon włączony 24/7 i był Twoim kontaktem na wypadek problemów. Poinformuj go, jaką trasę planujesz i jakie przewidujesz niebezpieczeństwa. Co kilka dni dawaj mu znać, gdzie jesteś i dokąd dalej jedziesz. Jeśli wpadniesz w szambo, on będzie Twoją jedyną nadzieją. Numer do tej osoby oraz do ambasady miej zanotowany w kilku miejscach, w tym np. na zalaminowanej karteczce pod wkładką w bucie (to tip dla hardcorowców-hardcorowców).

»» Jeśli nie masz gdzie spać i pozostaje miejski plener, wybieraj najlepsze dzielnice. Dobre są też cmentarze (jaki patrol sprawdzałby cmentarz?), tyły supermarketów (gdzie jest dużo pudeł), dobra może być też całodobowa kawiarnia (zamawiasz kawkę, siadasz gdzieś w kącie i kimonko), place budów (wspinasz się na drugie piętro i nikt Cię nie znajdzie), lotniska (nawet w holu przed odprawą), poczekalnie szpitali (hit!) i kościoły (ale tylko oficjalnie, po prośbie). Nieszczególne miejsca to: dworce i stacje autobusowe, parki.

»» Innym rozwiązaniem jest próba upicia się z kimś w barze. Na tęgim rauszu powinien pomóc kompanowi w biedzie i zaprosić do siebie na noc. Warto też pytać w barach, często barman ma znajomego, który chętnie przenocuje Cię tanio u siebie.

»» Często tańsze niż loggie w okolicach różnych parków krajobrazowych są bilety do tych parków. Kupujesz bilet pod wieczór, odchodzisz dwa czy trzy kilometry w głąb i zalegasz na karimatce na dowolnej polanie. W Afryce może niekoniecznie to zadziała, ale w Europie i Azji już tak.

»» Noclegi w buszu w Afryce nie są takie straszne, o ile masz namiot i rozpalisz ogień. Jeśli usłyszysz, że w nocy łażą Ci po obozie zwierzęta i groźnie pomrukują, siedź w namiocie i nie wystawiaj nawet głowy. Nie słyszano jeszcze, żeby lew rozpruł namiot.

»» Gdy nie możesz się wykąpać – umyj się ręcznikiem (nawet papierowym) wodą i mydłem w łazience w hotelu, banku, wypożyczalni samochodów, szkolnej sali gimnastycznej etc. Gdy jest bardzo źle w departamencie higieny, pewnym krokiem wchodzisz do eleganckiego hotelu (w egzotycznych miejscach biała twarz zazwyczaj wystarcza, nawet jeśli towarzyszy jej kilkudniowy aromat i ogólne zabrudzenie), kłaniasz się recepcjonistce i kierujesz od razu do łazienki w lobby, gdzie dokonujesz gruntownej ablucji. Generalnie im lepszy hotel, tym więcej można tak zdziałać. Na drogę możesz poczęstować się mydełkiem, zapalniczką lub zestawem do szycia, jeśli są za darmo w roli reklamówek (a zazwyczaj są).

»» W Bangkoku na Khao San Rd możesz zaopatrzyć się w lewe prawo jazdy lub dowód osobisty, najlepiej na inne nazwisko, podobnie w Kairze. Nigdy nie wiesz, kiedy się przyda (świetny np. w roli depozytu w hotelu). W tym samym miejscu można zakupić podrabianą kartę ISIC, dającą zniżki w niezliczonej ilości miejsc. Nieco drożej można kupić dyplom dowolnego uniwersytetu i certyfikaty z angielskiego, które się przydadzą, jeśli chcesz się zatrudnić jako native speaker (to jest oszustwo na więzienie, warto zdawać sobie z tego sprawę!).

»» Jeśli zostaniesz aresztowany, oprzyj się pokusie proponowania łapówki. Nigdy nie wiesz, w jak poważnych tarapatach jesteś i co Ci grozi, więc nie warto dodatkowo sobie grabić. Jeśli łapówka wchodzi w grę, nic się nie bój, na pewno sami ją zaproponują. Jeśli sytuacja jest poważna, pod żadnym pozorem nic nie podpisuj, konsekwentnie żądaj kontaktu z ambasadą i tłumacza, i uruchom wszystkie sztuczki negocjacyjne, od płaczu i łkania ze strachu, po pozycję siły białego kolonizatora.

»» Jeśli kończy Ci się wiza, a potrzebujesz jeszcze trochę czasu w danym kraju, sprawdź, czy nie ma możliwości tzw. visa runs – czyli jednodniowych wypadów za granicę w celu zebrania stempelków. To zadziała tylko, jeśli wizę do obu krajów można załatwić na przejściu granicznym. O patentach na obejście systemu przeczytasz w tym wpisie.

»» Jeśli już przekroczyłeś datę ważności wizy, możesz albo ubiegać się o papier pozwalający wrócić do domu (kosztowny, kary i sporo formalności), albo pójść na policję i zgłosić zaginięcie paszportu. Dadzą Ci papier, który pozwoli Ci dojechać do najbliższej ambasady (jest szansa, że przekroczysz na nim granicę). Z nim warto się też udać do polskiej ambasady, która wystawi Ci tymczasowy paszport, na którym możesz wrócić do domu (np. objazdem przez Argentynę i Mongolię). Próba przekroczenia granicy z nieważną wizą to bankowy areszt i pobyt w tzw. detention center, który jest gorszy niż więzienie.

»» Część krajów (zwłaszcza afrykańskich) z jakiegoś powodu przy aplikacji wizowej wymaga albo zaproszenia, albo potwierdzenia rezerwacji hotelowych na cały czas trwania pobytu. Tak jest m.in.  Kamerunie. Zaproszenie musi wystawić organizacja lub obywatel, pójść na policję, zdobyć poświadczenie… Nie do zrobienia w praktyce. Łatwiej jest założyć rezerwację w jakimś hotelu za pośrednictwem Booking,com czy Hotels.com, upewnić się co do bezkosztowej anulacji, zapłacić kartą, załączyć potwierdzenie do wizy, odebrać paszport i anulować rezerwację.

»» Po Afryce można się poruszać stopem lotniczym (zazwyczaj płatnym, ale mało), w samolotach rolniczych i transportowych. Wszystko w gestii pilota. To działa też na północy Rosji, Alasce i innych słabo zaludnionych terenach.

»» Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby się załapać na stopa po morzu. Rolę stacji benzynowych będą więc pełnić nabrzeża i tawerny (barman jak zwykle jest nieoceniony), kluby jachtowe i wypożyczalnie sprzętu.

»» Do Afryki woź ze sobą tani zegarek na łapówkę, gdy jest źle, a źle bywa często.

»» Jeśli śpisz na dworcu, to tam gdzie inni. Zazwyczaj można to robić. Plecak przywiąż do siebie, połóż się na nim albo wciśnij go między siebie a ścianę.

»» Sporo można oszczędzić, jeżdżąc nocnymi autobusami/pociągami. Wyspać się nie dasz rady, ale nie płacisz za nocleg i pokonujesz kilometry w tym samym czasie. Po takiej nocce w trasie zawsze można zalec w parku albo na plaży na dwie godzinki (a w dzień już można, policja nie będzie się czepiać).

»» Spanie na plażach też przeważnie jest ok. Nie śpij nigdy sam, a jak trzeba, spytaj kogoś kto śpi nieopodal, czy możesz się położyć obok. Sprawdź też poziom przypływu, żebyś rano nie obudził się bez plecaka. Niektóre plaże i okolice znane są z rabunków – zawsze przed wyborem popytaj miejscowych.

»» Do packlisty dodaj: światła chemiczne, wysokokaloryczne jedzenie (batony z suszonych owoców, orzechy), płyn do odkażania rąk (do zdobycia tylko w szpitalach, ale cudowny specyfik – oblewasz ręce, odczekujesz chwilę, wycierasz i możesz jeść) i obowiązkowo alumatę.

»» Jeśli planujesz trasę po dżungli/pustyni/górach z dala od cywilizacji, a szczególnie jeśli idziesz bez przewodnika, rozważ zabranie następujących rzeczy: telefonu satelitarnego (do wypożyczenia dość tanio), SPOT-a, flar na dzień i noc, krzesiwa, zapałek szturmowych, dobrego noża, ze dwóch paczek liofilizowanego jedzenia, bardzo dobrego kompasu, drugiego zapasowego, piły drutowej, haczyków na ryby i lepiej wyposażonej apteczki.

»» Może się też przydać system uzdatniania wody (ja biorę filtr mechaniczny Katadyn Mini – drogi, ale lekki i dobry oraz SteriPen), tabletki uzdatniające wodę (np. Micropur), hamak, moskitiera, kuchenka z lekkimi kartuszami (mam leciutkiego Primusa, bardzo polecam), podstawowego sprzętu wspinaczkowego, więcej linek i jakiejś grubszej liny, drybaga albo dwóch i lekkiej płachty foliowej (za 5 zł w każdym sklepie budowlanym), koniecznie gwizdek, foliowy pojemnik na wodę (taki jak w camelbacku, ale luzem).

»» Stop na odkrytych paczkach ciężarówki nie ma sobie równych. Muzyka w uszach, wiatr we włosach, kilka godzin w skwarze i kurzu.

»» Podróżowanie na gapę w pociągach towarowych coraz częściej źle się kończy, gdy wkraczają SOK-iści żądni zemsty. Niemniej jednak czasem udaje się przekimać na jakiejś bocznicy w odstawionym składzie, tylko bądźcie naprawdę cicho i atakujcie grubo po zmierzchu. Innym nieco niebezpiecznym, ale darmowym miejscem do spania w miastach są dachy budynków i place budów, gdzie postawione są już rusztowania i pierwsze zadaszenia.

»» Targi wieczorem to jedzenie za darmo. Zaopatrzyć się w prowiant drugiej świeżości można też z tyłu dużych supermarketów i piekarni. Pomogą ci też na pewno squatterzy i Krisznowcy.

»» Kup mapę kraju i ją skseruj (bo pewnie jedziesz w miejsca, gdzie naładowany smartfon z mapami niekoniecznie się sprawdzi). Przed samym wyjazdem na ksero nanieś miejsca, które Cię zainteresują, gdy będziesz czytać relacje o kraju – im więcej, tym lepiej. W efekcie dostaniesz kolorową mapę atrakcji. Zazwyczaj nie ma czasu, żeby zobaczyć wszystko, ale masz gotowe pole manewru.

»» Podróżuj z różańcem, zdjęciem papieża, Koranem, Torą itd., w zależności od regionu. Drastycznie poprawia to twoje bezpieczeństwo, zwłaszcza gdy idziesz przez ciemną dzielnicę, klepiąc zdrowaśki i trzymając w ręku Biblię. Jeśli wyglądasz na wariata, łobuzy dwa razy się zastanowią.

Przejdź do: jak nie robić światu krzywdy.