Type and press Enter.

Poruszanie się po kraju

Jak się poruszać po kraju?

»» Masz swoją mapę, na niej zaznaczone interesujące miejsca, teraz trzeba je zaliczyć (wszystkie, większość, tylko kilka – jak wyjdzie i jak będziesz mieć ochotę). Backpacking to najczęściej formuła: „przyjeżdżam, zwiedzam/jem/przeżywam/odpoczywam, jadę do następnego miejsca”. I tak w kółko. Tempo i kierunek – do ustalenia na miejscu.

»» Podróżowanie to tak naprawdę głównie poznawanie ludzi. Pytaj, pytaj i rozmawiaj z miejscowymi mieszkańcami. Otwartość i łatwość nawiązywania kontaktów to podstawa. Naucz się podstawowych zwrotów w lokalnym języku. Dowiedz się jacy są znani sportowcy z danego kraju, to dobry punkt wyjścia do rozmowy. Przyda się też znajomość kilku lokalnych zespołów muzycznych. Dobrze mieć zdjęcia swojej rodziny, pocztówki z Polski itp. (zwłaszcza w Afryce) – bardzo zbliżają.

»» Będziesz spotykać mnóstwo innych backpackerów, którzy właśnie przyjechali z miejsca, do którego się udajesz. Wypytuj ich o potencjalne problemy, sprawdzone noclegownie i najlepsze metody transportu z A do B.

»» Jeśli prosisz o radę lub pytasz o drogę na ulicy, pytaj najlepiej sklepikarzy. Sprzedawca nie wyjdzie z Tobą, by Cię zaprowadzić i zainkasować napiwek albo doprowadzić tylko do sklepu z dywanami swojego kuzyna.

»» W kawiarniach, recepcjach hoteli i bibliotekach często jest darmowy dostęp do sieci. Również w niemal wszystkich McDonaldach i Starbucksach.

»» Przydaje się Mapa Google w trybie offline załadowana na telefon przed wyjazdem, wraz z oznaczonymi punktami docelowymi i wybranymi hotelami. Będzie działać nawet przy wyłączonej transmisji danych.

»» Opuszczając hotel powiedz w recepcji, dokąd jedziesz – możliwe, że ostrzegą Cię od razu przed problemami lub polecą partnerski hotelik na miejscu.

»» Gdy ktoś Cię zaprosi na noc albo kilka dni do siebie do domu, zmywaj, rób zakupy i obiad – jest spora szansa, że twój gospodarz załatwi Ci nocleg w następnym miejscu, do którego się udajesz albo gdzieś Cię podwiezie. To nie jest wyrachowanie – uprzejmość rodzi uprzejmość.

»» Jeśli zmieniasz miasta, ruszaj jak najwcześniej rano (chyba, że z innych powodów jest to niewskazane) – transfery lubią się przedłużać, a nawet jeśli tak się nie stanie, będziesz mieć jeszcze pół dnia na miejscu do wykorzystania.

[mk_padding_divider]

Autobusem / minibusem

Gdy mówimy o wielogodzinnych przejazdach, często nie mówimy o luksusowym klimatyzowanym autobusie. Mówimy o świniobusie, o starym Elgazim i jego kozach, o sześciuset kilogramach ziarna na dachu, o rzęchu pamiętającym Mussoliniego, który z przeładowania ciągnie podwoziem po glebie.

Mówimy o szesnastu godzinach w brudzie, smrodzie, ścisku i duchocie na drodze z dziurami wielkości pułapki na czołgi. Nie ma jak wyprostować nóg, kolana nie mieszczą się przed następnym siedzeniem, nie ma się jak przespać albo o co oprzeć, bo jedyna dostępna poduszka to odkryta pacha rolnika zmierzającego na stojaka na targ.

Tak to wygląda, tak to ma wyglądać i tak jest dobrze. Dzień w takim autobusie to kopalnia historyjek, przeżyć, adrenaliny, strachu, śmiechu do łez i szczerych wzruszeń, gdy sąsiadka częstuje cię suszonym kalmarem, a sąsiad opowiada historię całej swojej rodziny, ilustrując ją bogato zdjęciami. W autobusach poznaje się prawdziwych mieszkańców, prawdziwe życie i prawdziwa kulturę. Nie ma nic lepszego od lokalnych autobusów.

Ale tylko, gdy się o tym myśli z wygodnego fotela w domu pół roku później. Gdy się nim jedzie, nie jest zbyt rozrywkowo. Lokalne autobusy to przeważnie naprawdę wiekowe maszyny i do tego – nie oszukujmy się – dość niebezpieczne. Przeładowane, chwieją się nad przepaścią, ledwo ciągną pod górkę, hamulce trzymają na słowo honoru, silnik psuje się w szczerym polu. Ponieważ jednak są podstawowym środkiem backpackerskiej komunikacji, zawsze przed wyjazdem dowiedz się, jak wyglądają i jakie obowiązują w nich zasady. Wszystko, żeby potem mieć gotową strategię przy zajmowaniu miejsc:

»» Dobrych miejsc po prostu nie ma, trzeba więc wybrać mniejsze zło. Co kto lubi. Osobiście zazwyczaj preferuję miejsca jak najbardziej na wylocie, żeby można było względnie szybko opuścić pojazd, gdy zajdzie gwałtowna potrzeba. Jeśli się da – na dachu. Jeśli się nie da, jak najbardziej przy drzwiach lub otwartym oknie. Minusy: deszcz, zimno i gradobicie na dachu, przy drzwiach ścisk największy z możliwych.

»» Miejsce przy oknie wydaje się atrakcyjne, przy założeniu że na jedno miejsce przypada jedna osoba. Zazwyczaj jednak na jedno miejsce przypada półtorej do dwóch osób, przez co siedzenie przy oknie zamienia się bolesny wcisk w ścianę, a i o wyjście trudno.

»» Siedzenie w alejce (dostawiane taborety, przycupnięcie na skrzyniach, siad turecki na podłodze) daje względną swobodę. Minusy: lot przez przednią szybę przy gwałtownym hamowaniu, ścisk nie do opisania, gdy ludności przybywa.

»» Kryterium, które niesłusznie jest przez wielu pomijane przy wyborze miejsca w autobusie, to odległość od głośników. Kierowcy w egzotycznych krajach nie wiedzieć czemu mają tendencję do katowania ich na pełny regulator, co już po dwóch godzinach doprowadza do szewskiej pasji. Ani poczytać, ani posłuchać muzyczki, ani przymknąć oko. Im dalej od głośników, tym lepiej.

»» Jeśli jedziesz lepszym autobusem, z firankami i klimatyzacją, warto usiąść z tyłu i mieć sporo ciepłych rzeczy. Klimatyzacja bardziej wieje z przodu, a zimno robi się bardzo szybko, bo kierowcy – nie wiedzieć czemu – lubią lodówę.

»» Gdziekolwiek siedzimy, pozostaje problem bagażu. Bagaż wrzucony na dach może (ale nie musi, nie wpadajmy w paranoję!) spaść na pierwszym zakręcie, celowo pozbawiony linek mocujących przez samego mocującego. Bagaż w luku z dość dużym prawdopodobieństwem znajdzie nowego właściciela na którymś z przystanków (zwłaszcza gdy nie możemy wysiąść, by sprawy przypilnować albo i w ogóle nic nie widzimy, uwięzieni w tłumie w środku). Jeśli to wygodne, wychodź z autobusu na przystankach i doglądaj swojego inwentarza podczas przeładunku w lukach.

»» Bagażu do środka często wnieść nie można w ogóle, bo kierowca się gorączkuje. Jeśli jednak się uda, pchamy go albo pod nogi, albo na kolana (to już wersja hardcore, gdy nie ma co z nim zrobić. Tak umieszczony plecak świetnie służy za poduszkę przy siedzącym trybie drzemki).

»» Jeśli dysponujemy luksusem półki na bagaż, plecak kładziemy albo trochę przed sobą, albo na przeciwległej półce. Generalnie umieszczamy go tak, by widzieć choć kawałek i od razu móc zauważyć, gdy zacznie się przemieszczać. Co bardziej zestresowani mogą do niego przyczepić szeleszczącą torebkę. Plecak położony bezpośrednio nad głową podbiera się bardzo łatwo, jako że jest dla właściciela niewidoczny, więc można z niego wyjąć niemal wszystko tuż pod (czy raczej nad) jego nosem.

»» Tym, którym wytrzymałość na ścisk się już skończyła (żaden wstyd, wszyscy tak czasem mamy) pozostaje wykupienie dwóch biletów – za drugi wieziemy plecak w roli pasażera, na siedzeniu obok siebie. To daje jaki taki komfort i odgrodzenie od wspomnianej odkrytej pachy.

»» Zawsze dowiedz się, ile będzie trwać podróż. Bierz pod uwagę, że w krajach o PKB wydatnie niższym niż u nas (w Afryce i biednej Azji zwłaszcza) coś takiego jak rozkład jazdy nie istnieje. Autobus może jechać 250 km na przykład osiem godzin, to nie jest nic niezwykłego. Jeśli z mapy wynika, że powinniście być za godzinę na miejscu, ale  miejscowi mówią, że zostały jeszcze cztery – wierz miejscowym.

»» Jeśli przyjdzie Ci się przespać w pociągu/autobusie, plecak przywiąż do siebie albo połóż się na nim. Wspomniana szeleszcząca torebka też zdaje egzamin.

»» Stare rzęchy jadą długo i często się psują. Warto czasem rozważyć autostop na tej samej trasie, nawet jeśli będzie trzeba nieco za niego zapłacić. Często na tej samej trasie kursuje tez lepszy, droższy transport turystyczny – warto rozważyć, analizując koszt czasu i pieniędzy.

»» Bardzo często autobusowe trasy pokonują też minibusy (albo tzw. shared taxi). Są zazwyczaj nieco droższe, ale jadą szybciej (czasem aż za szybko). W niektórych krajach (Maroko, Zambia) ich funkcję pełnią zwyczajne samochody osobowe. Sprawdź, czy nie lepiej z nich skorzystać.

»» W bardzo wielu miejscach autobus odjedzie, gdy się zapełni (a nie o określonej godzinie). Dowiedz się, żeby nie zmarnować czterech godzin wysiedzianych w środku w oczekiwaniu na komplet pasażerów.

Opcji transportowych często nie brakuje.
[mk_padding_divider]

 Autostopem

Jazda autostopem dostarcza wrażeń niedostępnych inaczej. Poznajesz nowych ludzi i jesteś skazany na długie godziny w ich towarzystwie. Trzeba jednak być świadomym, że niesie ze sobą potencjalnie poważne ryzyko. Znakomita większość takich przejazdów kończy się bezproblemowo. Ale jeśli coś się ma stać, to już coś poważnego – rabunek, wypadek, gwałt – ta liga.

»» Przede wszystkim ufaj swojej intuicji – jeśli masz złe przeczucie, NIGDY nie wsiadaj do samochodu.

»» Jeśli już jedziesz i widzisz, że kierowca nie dysponuje najpewniej prawem jazdy albo i kwalifikacjami do niego, wysiądź jak najszybciej, nawet jeśli będziesz musiał krzyczeć, udając wariata.

»» Jazda autostopem nie jest wbrew pozorom darmowa. Zapłatą jest twoje towarzystwo: odmienność, historyjki z daleka, przygody. Postaraj się więc trochę, a nie siedź cicho. Zaprzyjaźnienie się z kierowcą daje zresztą sporo profitów: może Cię podwieźć kawałek dalej, załatwić nocleg, zaprosić na obiad itp. (jeśli wolisz merkantylne podejście). Bardzo miłym gestem jest też poczęstowanie kierowcy ciasteczkami, owocami czy cukierkami, jeśli je masz.

»» Jeśli robisz tabliczkę na autostop, zapisz nazwę miasta w lokalnym języku albo zrób jakąś wesołą, która może rozbawić kierowcę.

»» Bierz pod uwagę fakt, że czasami utkniesz w szczerym polu na pół dnia (albo dwa dni), prześpisz się przy drodze i zmarnujesz mnóstwo czasu. Bądź na to przygotowany (woda, jedzenie, coś do zbudowania improwizowanego schronienia przed deszczem).

»» Gdy jeździsz autostopem, miej ze sobą (na wierzchu): coś przeciwdeszczowego, wysokokaloryczne jedzenie (batony, orzechy suszone owoce), mapę oraz latarkę.

 »» Dużo łatwiej złapiesz okazję, gdy schludnie wyglądasz, uśmiechasz się i wchodzisz w pantomimiczny dialog z nadjeżdżającym kierowcą. Twoje szanse zmniejszają za to: okulary przeciwsłoneczne i czapka z daszkiem, wygląd menela i ponura/groźna mina. Słowem wszystko, co sugeruje, że jesteś sprawcą potencjalnych kłopotów albo naburmuszonym nudziarzem.

»» Najłatwiej się łapie stopa damsko-męskim parom, w następnej kolejności samotnej osobie. Dwóch facetów ma już trudniej, trzech to dramat. Samotnym dziewczynom stopa nie polecam, choć wiele tak podróżuje i ma się dobrze.

»» Staraj się unikać podróżowania stopem w nocy, to jednak zwiększa ryzyko (i wypadku, i nieprzewidzianego scenariusza).

»» Nie musisz łapać stopa stojąc przy drodze. Zajrzyj do przydrożnych barów i kafejek lub na stacje benzynowe i popytaj kierowców. Gdy rozmawiasz z nimi twarzą w twarz, szanse gwałtownie rosną.

»» Jeśli stoisz na drodze, ustaw się w miejscu, w którym kierowcy i tak zwalniają – przed zakrętem, kawałek za nim, na zwężeniach. Jakoś łatwiej im się zatrzymać, gdy nie muszą hamować ze 120 do zera.

»» Hitem jest też podbieganie do samochodów, które zatrzymały się na światłach i pytanie kierowcy.

»» W niektórych krajach za autostop się zwyczajowo płaci. Dowiedz się jakie są stawki – przeważnie na poziomie biletu autobusowego na tej samej trasie.

»» W jednych krajach autostop to świetny środek transportu (Malezja, Tajlandia), a w innych – koszmarny (Cypr, Kamerun). Wiedz, dokąd jedziesz i nie walcz z rzeczywistością, bo to nie ma sensu.

[mk_padding_divider]

Łodzią / promem / pociągiem

»» Módl się, bo często stan tych wehikułów i ilość ludzi, które zabierają graniczy z szaleństwem.

»» Czasem to będą naprawdę niezłe łodzie, może katamarany albo szybkie duże promy (np. Malezja, Tajlandia, Indonezja), ale dość często stare dziurawe rzęchy (Ameryka Południowa). W tym drugim przypadku nawet nie marz o kamizelkach bezpieczeństwa, bo na pewno jest ich pięć, a pasażerów pięciuset.

»» Zajęcie odpowiedniego miejsca jest tez kluczowe, ale czynników jest więcej (słońce, silnik, gorąc spod pokładu itp.). Patrz, gdzie się tworzy największe zbiegowisko i tam się też kieruj. I zrób wszystko, żeby wejść na pokład jak najwcześniej. Ostatni mają przekichane.

»» Dowiedz się, ile trwa podróż, bo czasem na tej samej trasie pływa kilka typów łodzi, np. prom, motorówka i statek towarowy. Motorówka będzie płynąć dwie godziny, prom – cztery i pół, a towarowiec całą noc.

»» Nie chcę siać paniki, ale czasami pogodna podróż morska zmienia się w taką jazdę, że włosy stają dęba (np. na Karaibach, gdy nagle wyrastają trzymetrowe fale). Jeśli masz słabe serce albo się źle czujesz na wodzie, dowiedz się, jak wygląda prognoza i czy jest się czego obawiać.

»» Na chorobę morską nie ma mocnych. Jak Cię dopadnie, haftujesz za burtę wśród salw śmiechu. Obrażanie się nie pomoże, jedyna opcja to przetrwać ten kabaret z uśmiechem. Wlepiaj wzrok w horyzont (żeby uspokoić błędnik) i pod żadnym pozorem nie chowaj się w zamkniętej kabinie (tylko pogarsza sprawę).

»» Pociągi to w miarę wygodna forma transportu, często też widokowa. Kluczowe jest nabycie odpowiedniego biletu. Pytanie „w której klasie” niesie większy ciężar gatunkowy, niż Ci się może wydawać. Najtańsze klasy to najczęściej totalny Dziki Zachód, który trudno przetrwać, średnie – akceptowalny poziom szaleństwa, tłoku i hałasu, najdroższe – coś w okolicach europejskiego standardu.

»» W pociągach czasem obowiązują miejscówki, a czasem – nie do końca, nawet jeśli są. Jeśli wszędzie wokoło ludność upycha się na cudzych kuszetkach, zaakceptuj ten fakt, a nie wykłócaj się z matką czworga dzieci, że przycupnęli akurat na Twojej.

»» W pociągach nawiązuje się kapitalne znajomości. Na dłuższych trasach warto mieć karty, chińczyka, proste gry towarzyskie.

W wielu miejscach tłum ludzi podróżuje tez na dachu pociągu. Owszem, wygląda to świetnie na zdjęciach i przygoda jest niesamowita, ale to nie jest najlepszy pomysł.

»» Są takie miejsca (np. w Kairze, w lokalnych pociągach ruszających na południe), gdzie do pociągu próbuje wejść przynajmniej dwa razy tyle ludzi niż powinno i ścisk jest już na peronie, a w środku to wygląda jak dopychanie walizki, bo to jedyny pociąg w tym kierunku na najbliższe pięć dni. Zastanów się, czy na pewno chcesz tak spędzić kolejne osiem godzin. Może lepiej zmienić plany.

[mk_padding_divider]

 Wynajętym samochodem

Zdarza się, że wynajęcie bryczki jest koniecznością (USA, niezaludnione tereny w Afryce itp.), a w innych miejscach to się po prostu opłaca (np. na Sycylii). Do tego trzeba się naprawdę przyłożyć, bo błąd kosztuje drogo. Garść rad:

»» ZAWSZE wraz z wynajęciem samochodu wykup ubezpieczenie, które będzie Cię chronić, gdyby przydarzył Ci się wypadek (albo gdy ktoś inny cię stuknie, albo skoczy Ci pod koła). Najczęściej podstawowe ubezpieczenie jest w pakiecie, ale upewnij się.

»» Dodatkowe, droższe pakiety ubezpieczenia to najczęściej po prostu zrzynka z turystów, ale przeczytaj uważnie ich warunki się zastanów, czy warto.

»» Raczej nie bierz najtańszego z dostępnych samochodów, zazwyczaj będzie strasznie zajeżdżony. Dowiedz się natomiast, czy nie ma aktualnie specjalnych ofert, które w tej samej cenie pozwolą Ci wziąć lepszy wóz.

»» Upewnij się (wpisz w dokumentach), że prowadzić samochód będą mogli też inni z Twojej grupy i nie stracisz przez to ubezpieczenia (czasem trzeba będzie niestety dopłacić).

»» Sprawdź, co wyłącza ubezpieczenie (zjechanie z asfaltowej drogi? inny kierowca? jazda w nocy?).

»» Sprawdź, czy w umowie nie ma zastrzeżenia o maksymalnej ilości kilometrów, które możesz pokonać, czy ta ilość Ci wystarczy i co się dzieje, gdy przekroczysz limit.

»» Jeśli masz do wyboru kilka samochodów, przyłóż się do drobiazgowego sprawdzenia, który jest w najlepszym stanie. Poziom oleju, bieżnik opon, przebieg, silnik „na ucho”, jakieś wycieki, jak chodzą biegi itd. Dowiedz się też, jaki olej leje się do silnika i jakie paliwo będzie najlepsze. Wracałem już 200km, żeby wymienić auto, gdy zaczęło mi coś stukać.

»» Często wypożyczalnie nie wsadzają do bagażnika kluczy, lewarka, zapasu oleju, czasem nawet nie ma koła zapasowego. Wszystko po to, żebyś – gdy bryczka się rozkraczy – musiał zadzwonić po ich zaprzyjaźnioną pomoc drogową i żeby pospołu mogli Cię skasować. Na to nie ma raczej rady, więc zapisz zawczasu numery kontaktowe do wypożyczalni i obsługującej ją firmy assistance.

»» A jak już bryczka odmówi posłuszeństwa, daj sobie chwilę na chłodna analizę, potem spróbuj zatrzymać innego kierowcę (pewnie będzie miał wspomniane klucze lub lewarek) i może uda Wam się razem załatwić sprawę, dzięki czemu dojedziesz do najbliższego warsztatu. Na bank wyjdzie to taniej niż przy udziale standardowej pomocy drogowej z Twojej wypożyczalni.

»» Upewnij się że wypełniłeś dokumenty, w których zaznaczasz stan samochodu. Zaznacz wszystkie, nawet mikroskopijne wgniecenia, zadrapania, uszkodzenia i rysy. Nie omiń ani jednego, również na felgach i szybach. Jeśli takiego dokumentu nie ma – albo się o niego wykłóć, albo nie wypożyczaj samochodu.

»» Jeśli chcesz oddać samochód w innym miejscu, niż to, z którego go zabierasz, dowiedz się, jak wysoka jest „one-way fee„. To jest istotne zwłaszcza w Stanach – różne firmy mają różne stawki, a niektóre na określonych trasach nie mają ich wcale. Sprawdź wszystkie opcje wszystkich firm, bo czasami to są gigantyczne oszczędności.

»» Jeśli w trakcie jazdy cokolwiek zaczyna szwankować, skieruj się niezwłocznie do najbliższego punktu danej wypożyczalni i zrób awanturę. Mają obowiązek dać Ci sprawny samochód, który zapewni Ci bezpieczną jazdę (za to w końcu płacisz i to niemało). Nowy wóz dadzą Ci od ręki, ale jest duża szansa, że uda Ci się wynegocjować jeszcze zmianę klasy na lepszą, w ramach przeprosin.

»» Jeśli bierzesz samochód zatankowany do pełna, taki też musisz odstawić. Zawsze taniej jest zatankować go na koniec samemu niż płacić ekwiwalent firmie – to się nigdy nie opłaca. Stacja benzynowa położona najbliżej lotniska/wypożyczalni będzie bardzo, bardzo droga. Tankuj gdziekolwiek indziej.

»» Jeśli bierzesz terenowy wóz i planujesz trasy poza głównymi szlakami (np. na pustynię czy w daleki busz), koniecznie bierz zapasowe koło (albo i koła), zapas paliwa oraz wody, GPS-a z niezależnym źródłem energii (panelem słonecznym) i komplet narzędzi.

Przejdź do: jak nie chorować na choroby tropikalne i na co się szczepić