Kilka lat temu, potrzebując zegarka z modułem GPS na wyprawy w teren kupiłem Suunto X10, który był wtedy jednym z dwóch, o ile nie jedynym tego typu urządzeniem na rynku. Staruszek już ledwo zipie, więc przygotowując się do jego wymiany przejrzałem aktualne opcje. Pojawiły się w między czasie przynajmniej dwie nowe generacje sprzętu i wszystko poszło do przodu. Postanowiłem się przyjrzeć dwóm konkurencyjnym modelom: Garminowi Fenix 2 i Suunto Ambit 2. Na pierwszy ogień Fenix.
Ogólnie
W dużym skrócie: Fenix 2 to zegarek-kombajn do wszystkiego. Na wyprawy w teren ma GPS, nawigację po punktach, nawet podstawową mapę graficzną, kompas, wysokościomierz, barometr, termometr i wszystko inne. Do zastosowań sportowych: multum funkcji (tętno, VO2, rozpoznawanie kadencji biegu czy pływania, sam bada zjazdy narciarskie, sugeruje interwał treningów itp.). Plus klasyka: stoper, timer.
Solidnie wykonany, ze stalowo-tworzywową obudową termoplastyczną i odpornym na zarysowania szkłem. Sam zegarek jest dosyć ciężki, co mi akurat odpowiada, i co ważne, można w nim swobodnie wymieniać paski, nie doinwestowując producenta kolejnymi setkami złotych, bo pasuje tylko jeden, oryginalny.
Bateria i GPS
Najsłabszą stroną X10 była bateria. Po podpięciu do satelity przy dobrym wietrze wytrzymywała sześć godzin. Fenix 2 wytrzymał mi 17, przy ciągłej pracy i namierzaniu, oznaczaniu punktów, powrotach track back itd. Bardzo, bardzo dobry wynik. Zegarek pokazuje zużycie baterii w procentach, co sprawdza się zdecydowanie lepiej niż jakieś kreseczki czy kwadraciki.
Drugą słabizną X10 był czas podpięcia do satelit. Zegarek potrzebował dobrych kilku minut żeby się zlokalizować, a przy pochmurnym niebie czy w mieście graniczyło to w ogóle z cudem. Ten problem wpływał również na zużycie baterii i zaufanie do sprzętu, bo przy wybraniu oznaczania pozycji co minutę, zegarkowi więcej czasu zabierało podpięcie się do satelity niż samo oznaczanie, a w efekcie nieustannie wyszukiwał sygnał zamiast zapisywać mi trasę, żrąc przy tym baterię jak Hummer paliwo.
Fenix 2 radzi sobie w tym temacie znakomicie. Pierwsza lokalizacja (sprzęt był fabrycznie nowy) zajęła mu 40 sekund, w pełnym słońcu i ekspozycji. Każda następna… dwie sekundy. Po nocy w budynku i przejechaniu 600 km kolejna próba – pięć sekund. W centrum Warszawy przy pochmurnym niebie – 12 sekund. Podejrzewam, ze urządzenie zapisuje orientacyjne położenie i po prostu wie, gdzie mniej więcej szukać sygnału, gdy się podpina ponownie. Bardzo duży plus.
Kompas i nawigacja w terenie
Kompas został nieco lepiej pomyślany, jest mniej czuły na przechylenie, bo X10 potrafił się obsunąć o 40 stopni, jeśli nie trzymałem poziomu z pedantyczną starannością. Wysokościomierz w obu przypadkach jest barometryczny, choć Fenix 2 kalibruje go sobie sam przez GPS, a w X10 trzeba to było robić ręcznie.
Garmin wykorzystał w Feniksie doświadczenie ze swoich nawigacji samochodowych i to widać. W zegarku można projektować punkty odniesienia, kazać się prowadzić w określone miejsce (pięć kilo w stronę rzeki i pół na zachód), nanieść do niego własne punkty typu stacje benzynowe, schroniska czy wejścia na szlak, oczywiście z komputera, przy użyciu specjalnej aplikacji BaseCamp.
Nawigacja działa bez zarzutu, ma kilka trybów prezentowania danych i kierunku, nie mam uwag.
Sport
Funkcje sportowe działają podobnie do innych dostępnych na rynku modeli, choć Fenix 2 to zdecydowanie sprzęt dla zaawansowanych. Jeśli ktoś chce się raz na tydzień przetruchtać po parku i zobaczyć, ile przebiegł, polecałbym raczej aplikacje na telefon, bo tu zgubi się w gąszczu raportowanych informacji.
Zaawansowani trenujący z kolei poczują się jak dzieciak w fabryce Mentosów. Można bardzo dokładnie przeanalizować trening, wraz ze spadkiem wydolności, progiem tlenowym, korelacją tętna, wysokości, temperatury i tempa, przyjrzeć się kolejnym odcinkom oddzielnie (które zegarek określi sobie sam lub na życzenie) i zestawić je ze średnimi wartościami, analizować odchylenie pionowe biegu, czas kontaktu z podłożem. W basenie rozpozna styl i kadencję, podpowie co i jak, na stoku narciarskim sam się połapie, że jedziemy wyciągiem. Rozumie dużo z tego, co się dzieje wokół i raczej się nie myli.
Po wszystkim w aplikacji Garmin Connect można przewertować dane na wszystkie strony. To na przykład screen z zestawienia skoku BASE, na którym widać podjazd samochodem, ponadgodzinny trek, przygotowanie do skoku i sam skok, gdzie interesowała mnie korelacja tętna, wysokości i prędkości, ale można mu zadać inne parametry:
Trybów sportowych jest zresztą masa: od narciarstwa, przez biegi górskie, sprinty, rower, kardio, bieganie, triatlon (urządzenie każdą dyscyplinę zanalizuje oddzielnie) i ustawienia własne. Nie sprawdzałem go w morzu – producent deklaruje wodoodporność do 10m zanurzenia.
Interfejs
Interfejs jest najsłabszą stroną Feniksa, choć można się do niego przyzwyczaić. Funkcji w zegarku jest taka masa, że staje się to czasem aż irytujące, zwłaszcza że menu można nieco modyfikować, ale tylko w kierunku przenoszenia poszczególnych elementów na wyższy poziom drzewka. Nie można usunąć tych niepotrzebnych, więc za każdym razem trzeba się przebijać przez kilka punktów, by uruchomić żądaną opcję.
Jednym przyciskiem można przerzucać podstawowe funkcje (zegarek, kompas, wysokościomierz, ciśnienie, termometr). Wejście w zaawansowane funkcje to już jednak trochę klikania, ale inaczej być nie może przy tak rozbudowanym sprzęcie.
Trudno uwierzyć, ale są funkcje, których mi w tym sprzęcie jednak brakuje. Nie ma np. możliwości ustawienia czasów dla dwóch różnych stref czasowych na głównym ekranie (dual time), tak żeby siedząc w Bangkoku jednym rzutem oka dowiedzieć się, która godzina jest w Tajlandii, a która w Polsce.
Nie ma również możliwości umieszczenia timera/stopera na głównym ekranie, co bardzo lubię, gdy np. gram w piłkę i jednocześnie odmierzam połowę spotkania oraz zerkam, czy nie zbliża się dobranocka. Albo stoper, albo zegarek, a między nimi kilka klików, chyba że stoper umieścimy pod jedynym skrótem klawiszowym z możliwych.
Podsumowanie
Fenix 2 to znakomity sprzęt dla zaawansowanych, zwłaszcza dla tych, którzy nie lubią rozróżnienia sport/outdoor, bo uprawiają i to, i to, a urządzeń łączących je tak dobrze nie ma wiele. Do największych plusów zaliczyłbym baterię i funkcje wykorzystujące GPS, do minusów: ogrom opcji w menu i niemożność jego uproszczenia. Do rekreacyjnego sportu może się okazać zbyt skomplikowany, ale w teren i do poważniejszych treningów będzie rewelacyjny.