Wróciłem właśnie z amerykańskiej Luizjany, gdzie na bagnach podglądałem moje ulubione gadziny, węże, których jest tam zatrzęsienie każdego rodzaju. To akurat zdjęcia z Barataria Preserve – bardzo fajne miejsce, zarówno dla tych, którzy chcą pierwszy raz zetknąć się z bagiennym terenem, jak i dla tych, którzy lubią przejścia poza szlakiem (rangerzy niezbyt przychylnie na to patrzą, ale zgody mieć nie trzeba).
Żeby było jasne, nie polecam łapania węży w dziczy nikomu, o ile nie zna się na rzeczy i nie wie, jak to się robi bezpiecznie. Po tym obligatoryjnym ostrzeżeniu, do rzeczy.
Podczas treku na ścieżkę wypełzł sporej wielkości gad (1,2-1,4m, wbrew powszechnej opinii to już sporo jak na węża) i w celu bliższych oględzin i dokumentacji, podjęliśmy decyzję, żeby go schwytać.
Jeśli się dobrze przyjrzycie zdjęciu poniżej, zobaczycie, że wąż lekko zahaczył mnie zębem po wierzchu dłoni. To jest zawsze sytuacja potencjalnie bardzo groźna, bo trudno ocenić, co to za gatunek. Proszę, sami sprawdźcie. Czy był to TEN czy TEN? Pierwszy, oprócz bólu spowodowanego samym ugryzieniem krzywdy Wam raczej nie zrobi. Drugi wstrzykuje w jadzie cytotoksyny, a to się może skończyć różnie (choć akurat w podanym przykładzie raczej nie śmiercią).
I teraz: po pierwsze, jak rozpoznać, czy wąż był jadowity, a po drugie – co zrobić po ugryzieniu?
Jak rozpoznać, czy wąż jest jadowity?
Nie da się. Nie ma jednej wyraźnej cechy, która definiowałaby jadowite węże. Poszczególne gatunki są do siebie tak podobne (często różnią się tylko kształtem głowy albo długością, albo kształtem umaszczenia), że jeśli nie jesteś w stanie rozpoznać konkretnego gatunku ze stuprocentową pewnością, zawsze zakładaj że wąż jest jadowity. Jako przykład tych mikroróżnic można podać węża koralowego, którego poszczególne gatunki różnią się tylko kolorem pionowych pasków na ciele. Czerwono-czarno-biały jest niegroźny, a czerwono-czarno-żółty to neurotoksyczny killer. Tak więc, zawsze zakładajcie, że wąż jest groźny.
Co zrobić, gdy spotka się węża w terenie?
Nic szczególnego. Odsunąć się powoli i odejść lub pozwolić mu odpełznąć. Wbrew legendom węże nie polują na ludzi, nie tropią ich i nie czyhają na nasze życie. Atakują tylko w samoobronie, zwłaszcza gdy zostaną zaskoczone czy nadepnięte. Tak więc wystarczy się nie zbliżać, i ryzyko ugryzienia maleje drastycznie. Noście też buty za kostkę, bo 75% ugryzień trafia w stopy, a wąż raczej nie ma szans przegryźć się przez twardą skórę czy tworzywo butów.
A jeśli jednak ugryzie?
Po pierwsze, nie wysysaj rany – to najgłupsze, co możesz zrobić. Nie nacinaj jej też – to druga popularna głupota. Obwiąż ranę bandażem, nie za mocno, ale solidnie. Staraj się trzymać ugryzioną kończynę poniżej poziomu serca, żeby zminimalizować krążenie w niej i opóźnić proces rozprzestrzeniania się jadu. Jeśli masz odsysarkę do jadu, użyj jej. Jeśli boli, nie łykaj aspiryny – lepiej ibuprom czy paracetamol. Aspiryna rozrzedza krew – ponownie, chcesz tego uniknąć za wszelką cenę.
Natychmiast udaj się do lekarza, ale nie biegiem. Unikaj wysiłku, który przyspiesza bicie serca i pogarsza sprawę. Lepiej iść dwie godziny niż biec trzydzieści minut. Lekarz rozpozna po ugryzieniu (i objawach, które się już do tego czasu pojawią lub nie) gatunek węża i poda Ci odpowiedni antyjad. Dogonionego i ogłuszonego węża przynosić nie musisz.
Ile masz czasu?
To zależy, ale bez paniki. Generalnie czas liczony w godzinach. Znakomita większość węży NIE JEST jednak jadowita. Ugryzienia tych, które są groźne, też nie zawsze kończą się poważnymi konsekwencjami. Węże często gryzą „na sucho”, czyli mimo posiadania jadu, nie wstrzykują go, albo wstrzykują tylko śladową ilość, niejako ostrzegawczo. Inne, nawet gdy podadzą całość za jednym zamachem, nie są w stanie zabić człowieka (np. przykład z początku, mokasyn miedziogłowy. Będzie bolało i puchło, ale to tyle – od lekarza zapewne nie dostaniecie nawet antyjadu).
Jeśli mieliście pecha i trafiła Was kobra, jakiś potężny grzechotnik czy żmija, a jesteście gdzieś w dżungli, dwa dni od lekarza, wykorzystajcie te ostatnie godziny na coś przyjemnego – relaks, jedzenie, miłość na łonie natury… Raczej nie macie szans. Mój przyjaciel Dr Taksa z Instytutu Czerwonego Krzyża w Bangkoku, który produkuje antyjad na ukąszenia kobr i żmij stracił palec, czucie w dwóch pozostałych, spory kawałek ścięgien i tkankę skórną na obszarze połowy przedramienia po „lekkim” (jak sam twierdzi) ugryzieniu kobry, i to mimo że podano mu surowicę w ciągu kilkunastu minut.
Jad węża, w zależności od typu, niszczy tkanki, układ krwionośny lub powoduje zwiotczenie mięśni, a w efekcie uduszenie.
Tak więc, jak sami widzicie, łapanie węży w terenie nie należy do najrozsądniejszych zabaw. Sam mam spore doświadczenie w tym temacie, a jednak wąż ze zdjęcia mnie zahaczył – mój błąd, złapałem kilka centymetrów za daleko od głowy. Trudno to nawet nazwać ugryzieniem, bo ledwie prześlizgnął się po skórze, ale było blisko. Nie ryzykujcie.