Type and press Enter.

Soundtracki

Od bardzo dawna siedzę po uszy w muzyce filmowej. Nie ma dnia, żebym czegoś nie słuchał. Idę na pocztę – „Incepcja”. Do warzywniaka – „Why so serious” z Batmana. Wieczór w domu – wio z „Aferą Thomasa Crowna”. Muzyka filmowa ma niesamowitą zdolność zmieniania sytuacji zwyczajnych w niezwyczajne, jeśli ktoś ma bujną wyobraźnię (albo nie wziął swojej codziennej dawki leków…).

 

Od niedawna eksploruję sobie jeszcze zagłębie muzyki z gier komputerowych i coraz bardziej nie mogę uwierzyć, jakie tam można znaleźć perły. Nie wspominam już nawet o klasykach typu „Diablo II” czy starym „Quake’u”, to dinozaury. Od niedawna gry budżetami równają się z filmowymi produkcjami hollywoodzkimi (CoD MW2 miał budżet 200 mln dolarów!), więc nic dziwnego, że i kompozycje muszą trzymać poziom.

 

Kilka ostatnich moich znalezisk (odsłuchy w linkach):

1) LA Noire. Po prostu magia. Kino noir w klasycznym wydaniu. Andrew i Simon Hale sięgnęli do najlepszych wzorców niepokojącego, wieczornego jazzu towarzyszącego kinu gangsterskiemu lat 40. Jeśli to Wasze klimaty, polecam ścieżkę z „Chinatown” (Jerry Goldsmith) i absolutnego białego kruka, muzykę Milesa Davisa do „Ascenseur Pour l’Échafaud”.

 

2) Medal of Honor. Trudno wskazać konkretną część tej serii, bo w każdej jest kilka naprawdę znakomitych kompozycji. Muzycznie – Hollywood pełną gębą. Patos, szerokie instrumentarium i łopocząca na wietrze flaga.

 

3) Mirror’s Edge. Nierówny, ale miejscami bardzo fajny soundtrack. Lekka elektronika i przestrzenne pejzaże, w rytm których fruwa się po dachach. Po wyrzuceniu niepotrzebnych tracków będziecie mieli bardzo sympatyczną ścieżkę do biegania na przykład.

 

4) Deus Ex: Human Revolution. Żarty na bok, to jest mistrzostwo świata. Ten soundtrack aż tętni futurystyczną metropolią, w której nie wszystko wygląda tak, jak powinno. Cyberpunk jak się patrzy, a muzycznie – moim zdaniem, i tak, wiem, herezja – tak powinien brzmieć „Blade Runner”. No dobra, tak by brzmiał, gdyby kręcili go dziś.

 

5) Assassin’s Creed. Z całej serii wskazałbym jednak pierwszą część, bo ujmują mnie te orientalno-bliskowschodnie motywy. Jeśli się nie mylę, to właśnie na tej ścieżce Jesper Kyd wyrósł na supergwiazdę muzyki do gier, chociaż już wcześniej miał oczywiście w dorobku nieskromne osiągnięcia.