Moja znajoma pracuje w jednej z topowych firm w Warszawie. Inteligentna, wykształcona profesjonalistka, specjalistka w swojej dziedzinie, zajmująca się najważniejszymi zleceniami. Reprezentacyjne biuro, drogie garnitury, samochody firmowe – środowisko pracy z najwyższej półki.
Nie ma dnia, żeby od kolegów z biura, klientów, kontrahentów, nie usłyszała: „Pani Kasiu, no gdybym ja był młodszy… Mmm…” albo „No, z takimi nogami… Ech, aż mnie zatkało” czy „Ale pani dziś wygląda, no dobrze że tu nie ma mojej żony, mlask”. Jeśli nie daj Boże założy sukienkę, lekko odsłoni dekolt albo plecy – gwarantowany festiwal komentarzy w tym tonie. Przy projekcie za 20 mln euro klient przedstawił ją słowami: „Popatrz, Marku, jaką mam piękną panią konsultant”.
Panowie, kurwa, no to nie jest w porządku! I niech mi nikt nie próbuje wmawiać, że to tylko takie tam gadanie, przecież to same komplementy, o co tu się obrażać.
Nie powiesz koleżance z pracy takiego „komplementu”, jeśli obok będzie stała Twoja żona czy dziewczyna.
Nie powiesz takiego „komplementu”, jeśli obok będzie stał jej mąż czy chłopak.
Jeśli ktoś w Twojej obecności powie coś takiego do Twojej dziewczyny, aż się zagotujesz ze złości i albo wyjedziecie na zewnątrz to sobie wyjaśnić, albo staniesz w jej obronie.
To też tak nie rób. I nie pozwalaj innym.
Kobieta w pracy jest profesjonalistką, a nie obiektem do podziwiania, mlaskania i mokrych snów na jawie. Wykonuje swoje zadania tak samo jak Ty, i nie ma czasu na słuchanie bzdur od śliniących się idiotów, tak jak Ty nie masz czasu słuchać o tym, jak kto w weekend przesadzał roślinki na działce.
Podoba Ci się? Zaproponuj jej randkę. Ale w pracy to morda w kubeł i zajmij się robotą.